W dzieciństwie słyszeliśmy to zdanie zapewne bardzo często.
Przewróciłeś się? No przecież nic się nie stało. Nie ma czego płakać!
Pokłóciłaś się z koleżanką? Nie przesadzaj, nic się przecież takiego nie stało.
Zgubiłaś ulubioną gumkę do ścierania? No i co takiego się stało? Trzeba było lepiej pilnować swoich rzeczy?
Dostałeś jedynkę? No to trzeba się było uczyć. Najwyżej poprawisz ją!
I tak dalej i tak dalej… Wkoło gros ekspertów, którzy lepiej wiedzieli co czuliście w danej chwili, chociaż nie byli Wami.
A dzisiaj? Założę się, że wielu z nas również używa tego „magicznego” zdania w stosunku do swoich dzieci i swoich uczniów. I nie dlatego, że chcemy bagatelizować ich problemy (chociaż tak naprawdę to właśnie robimy), ale dlatego, że tą wyświechtaną formułką chcemy zapobiec łzom, wybuchowi gniewu czy uczuciu frustracji.
Co tak naprawdę robimy mówiąc dziecku, że PRZECIEŻ NIC SIĘ NIE STAŁO?
Odmawiamy mu prawa do przeżywania i wyrażania jego emocji. Pokazujemy, że jest nieważne. Dajemy mu odczuć, że my lepiej wiemy, co ono czuje. A przecież nie wiemy, bo i skąd? Przecież dana sytuacja nie dotyczy nas tylko dziecka. Każdy z nas jest inny i inaczej odbiera otaczający go świat. Dlatego nikt NIE MA PRAWA mówić nam jak mamy się czuć w danej sytuacji i my NIE MAMY PRAWA mówić tego innym!
Wielu z nas broni się tłumacząc, że chcą zaoszczędzić dziecku płaczu czy gniewu? Ale dlaczego? Cóż złego jest we łzach czy w gniewie? Dlaczego dziecko ma tłamsić swoje emocje? Czy nie bardziej właściwe wydaje się zastanowić nad tym jak możemy mu w trudnej dla niego sytuacji pomóc?
Co możemy zrobić? Przede wszystkim pomóc dziecku nazwać jego uczucia.
Przewróciłeś się? Płaczesz bo Cię boli czy dlatego, że się przestraszyłeś? Pokłóciłaś się z koleżanką? Pewnie jest Ci przykro, bo ją lubisz? Chcesz mi opowiedzieć co się stało? Zgubiłaś ulubioną gumkę do ścierania? Pewnie jesteś zła, co? Czy to była Twoja ulubiona gumka? Dostałeś jedynkę? Martwisz się tym pewnie, prawda? Mogę Ci jakoś pomóc? Pokażmy im, że akceptujemy to co czują!
I nauczmy, że zamiast rzucać w złości piórnikiem o podłogę czy kopać krzesło mogą swoją złość wyrazić w inny sposób. Bezpieczny dla nich i dla otoczenia.
Mam w głowie kilka ostatnich sytuacji, opisem których chciałabym się z Wami podzielić.
Pierwsza dotyczy mojego osobistego dziecka. Podczas jednej z imprez rodzinnych Wojtek potknął się i przewrócił. Zaczął płakać. Podeszłam do niego, a w tym czasie jedna z cioć poinformowała mnie, że NIC SIĘ NIE STAŁO. TYLKO SIĘ PRZEWRÓCIŁ. Na co ja zareagowałam natychmiast mówiąc – No właśnie. Stało się. Przewrócił się. Wzięłam Wojtka na ręce, on wtulił się we mnie i zapytałam – Płaczesz, bo się uderzyłeś czy przestraszyłeś? Moje dziecko odpowiedziało – Przestraszyłem się, bo nagle upadłem! Wykazałam zrozumienie dla jego uczuć i pomogłam mu je nazwać. Zadowolony pobiegł dalej się bawić. A ciocia? Widziałam ten wyraz twarzy – przewrażliwiona matka… No bo kto tam pochyla się nad dzieckiem i nad jego problemami? Ale wiecie co? Guzik mnie to obeszło! 🙂
Druga sytuacja miała miejsce w szkole, w której pracuję. Była pora obiadu. Siedziałam razem z inną nauczycielką przy stole, gdy podeszła do nas uczennica, pokazała nam swój talerz i ze łzami w oczach zapytała czy może go już odnieść. Zapytałam jej – Czujesz się już najedzona? Dziewczynka odpowiedziała, że tak. Powiedziałam jej więc – Nie pytaj nas czy możesz już oddać talerz. Skoro czujesz się najedzona to znaczy, że jesteś najedzona! Widziałam ulgę na jej twarzy.
Trzecia sytuacja. Rozmawiam z uczennicą i jej mamą. Śmiejemy się. Nagle dziewczynka zaczyna mówić o tym, że wczoraj jej było przykro, bo chciała o coś zapytać któregoś nauczyciela, a on jej trochę odburknął, że teraz nie może. Mama natychmiast w pąsach przerwała dziewczynce mówiąc – O już nie przesadzaj! Pewnie pan gdzieś się spieszył. Na co ja powiedziałam – Ale dlaczego zabrania jej Pani mówić o tym co czuje. Było jej przykro. Ma do tego prawo. Reakcja mamy? Najpierw zdziwienie, a później – No tak… Racja… Mogło być jej przykro…
Kochani! Zanim następnym razem z Waszych ust wyskoczy to nieszczęsne „Nic się nie stało” zatrzymajcie się. Stało się. Nie dla Was, ale dla kogoś innego. Jestem przekonana, że wielokrotnie spotkacie się z sytuacjami kiedy dorosły będzie próbował zdyskredytować odczucia i uczucia dziecka. Często dzieje się tak machinalnie. „Nic się nie stało” to trochę taki odruch bezwarunkowy. Nie pozwólcie na to! Każdy ma prawo wyrażać swoje uczucia, odczucia i potrzeby. Pewnie, świata nie zbawicie, a i wiele osób będzie miało Wam za złe, że bronicie interesów dziecka, bo przecież NIC TAKIEGO SIĘ NIE STAŁO. Róbcie swoje, bo naprawdę nie warto płynąć z prądem. Tym bardziej jeśli chodzi o dobrostan innej osoby.
Uczmy dzieci nie tylko liczyć, czytać czy pisać. Uczmy je rozpoznawać swoje uczucia, nazywać je i radzić sobie z nimi. To umiejętność życiowa, która bezsprzecznie przyda im się na całe życie. Na tym też polega współpraca z rodzicami, aby uświadomić im, że ich dzieci mają prawo czuć i odczuwać w domu, w szkole, WSZĘDZIE.
Autorką tekstu jest Katarzyna Gala.
Jestem nauczycielem w szkole państwowej, lektorem w szkole językowej, metodykiem, etnologiem oraz żoną wspaniałego męża i mamą wspaniałego syna. Języka angielskiego uczę od ponad dziesięciu lat. Uwielbiam uczyć i uczyć się. W wolnych chwilach… przygotowuję się do zajęć, bawię się z synem koparkami, zwiedzam z rodziną świat, pomagam zwierzętom, czytam, rozwijam swój warsztat… -kolejność przypadkowa ? Lubię dzielić się swoimi pomysłami z innymi i wierzę, że mogę zmienić świat!